Cześć! Taki któtki wstęp mam nadzieje, że Was zainteresuje!
W kuchni przy stole siedziała pani
Wilson. Sredniniego wzrostu kobieta około 40 lat w ciemno brązowych farbowanych
włosach. Właśnie skończyła przygotowywac sobotnie śniadanie dla męża i córki.
Więc czekała tylko aż się zjawią. W trakcie czekania popijała kawę. Dawno
zaniechała zwyczaju wołania po stokroć rodzinny na posiłek.
- Mamo? – spytała brązowo włosa
dziewcznka siadając na krzesło obok niej.
- Tak skarbie?
- Ale ja nie będę musiała iść do tej
Akademi? – córka spojrzała na nią wielkimi zielonymi oczami z nadzieją, że
usłysze satysfakcjonująca odpowiedź.
- Nie, nie będziesz musiała. –
odpowiedziała ale w jej głosie było coś jakbym prośba, że to jej dziecko ma ją
o tym zapewnić.
Usłyszały pukanie.
- Prszę otworzyć. – stanowczy głos dał
się słyszec za drzwi. Pan Wilson wyszedł z sypialni poszadł otworzytć po chwili
do kuchni wszedł wysoki szatyn spojrzrzał na dziewczynke piwnymi oczami.
– Dzień Dobry. – powiedizał leczn nik z
domowników nie kwapił się mu odpowiedzieć. – Nazywam się sierżant Adam Cook. –
predstaiwł się. – Mam poinformować rodzinę Wilson o tym, że panna Antonietta
Wilson została powołana do Akademi Wojskowej. – powiedział wręczając list
mojemu dziewczynki. Mama wybuchła płaczem a Antonietta nie wiedziałam co za
soba zrobić rozglądła się nerwowo po zgromadzonych. Adam dodał coś o niewyobrażalnym
zaszczycie i powiedział że ma dwie godziny aby się spakować i z nim wyjść.
* * *
Kilka godzin później Antonietta
przytuliłiwszy się do rodziców ostatni
raz. Obraz jaki jej się utrwalił to zapłakana matka obejmowana przez ojca który
udawał silnego.
Adam Cook odeskortoewała ją do pociągu.
Weszła przez drzwi które jej wskazał.
Pociąg jechał przez cały kraj zabiera
wszystkich rekrutw do Stolicy. Był to przyjemyn, schludny i nowoczesny pojazd.
Drzwi do więkrzości przedziałów były pootwierane.
Siedzieli w nich albo nowo zrekrutowani ucznoiwe z innych Connexów oraz
uczniowie któży wracali z obozu na Smotniej Wyspie. Minęła przedziął w którym
siedzało czterych chłopaków, blondyn i rudowłosy prowadzili zawźiętą dyskusję a
szatyn z bunetem ignorując ich grali w karty. Wszyscy wyglądali na rok
starszych od niej.
Naprzeciw w przedziale siedział
elegancko ubrany, wysoki, ciemnowłosy chłopak, był trzy może cztery lata od
niej starszy. Słuchał muzyki. Podniusł na nią wzrok wojich niebieskich oczu.
- Nowa rekrutka? – uśmiechnął się
ciepło ale za razem ze współczóciem.
- Tak
- Zgłosiłaś się?
- Nie wybrano mnie.
Chłopak popatrzył na mnią z unanieniem,
nie popłakała się momi że zmuszono ją do opuszczenia domu.
- Powodzenie i witaj w akadenii,
Buntowniczko.
- Dziękuję.
W jego przediale siedzał jeszcze blond
chłopak który z czułością przyglądał się dziewczynie spioncej na siedzieniach
po przeciwnej stronie.
Tony pozła dalej. W kolejnym przedziale
siedziała dziewczyna w niebieskiej sykience w groszki. Miała długie czarne
włosy i cynamonową cerą spojrzała na Antoniette dużymi brązowymi oczami.
- Mogę tu sięść? – spytała niepewnie.,
- Jaesne siadaj! - powiedziała z
entuzjazmem
- Jestem Elenore Brawn. - uśmiechnęla
się do niej.
- Tony Wilson.
WOW TO JEST SUPER KOCHANA!
OdpowiedzUsuńTaka nie co dzienna tematyka... Nie wiem czemu, ale przypomniały mi się Igrzyska Śmierci. XD
Już chcę rozdział!
Fajny wstęp. Dobrze że Tony tak szybko zaprzyjaźniła się z Elle bo potem było by ciężko!! Ciekaw jestem co dalej ich czeka ;)
OdpowiedzUsuń