poniedziałek, 18 marca 2013

Prolog.

Cześć! Taki któtki wstęp mam nadzieje, że Was zainteresuje!


W kuchni przy stole siedziała pani Wilson. Sredniniego wzrostu kobieta około 40 lat w ciemno brązowych farbowanych włosach. Właśnie skończyła przygotowywac sobotnie śniadanie dla męża i córki. Więc czekała tylko aż się zjawią. W trakcie czekania popijała kawę. Dawno zaniechała zwyczaju wołania po stokroć rodzinny na posiłek.
- Mamo? – spytała brązowo włosa dziewcznka siadając na krzesło obok niej.
- Tak skarbie?
- Ale ja nie będę musiała iść do tej Akademi? – córka spojrzała na nią wielkimi zielonymi oczami z nadzieją, że usłysze satysfakcjonująca odpowiedź.
- Nie, nie będziesz musiała. – odpowiedziała ale w jej głosie było coś jakbym prośba, że to jej dziecko ma ją o tym zapewnić.
Usłyszały pukanie.
- Prszę otworzyć. – stanowczy głos dał się słyszec za drzwi. Pan Wilson wyszedł z sypialni poszadł otworzytć po chwili do kuchni wszedł wysoki szatyn spojrzrzał na dziewczynke piwnymi oczami.
– Dzień Dobry. – powiedizał leczn nik z domowników nie kwapił się mu odpowiedzieć. – Nazywam się sierżant Adam Cook. – predstaiwł się. – Mam poinformować rodzinę Wilson o tym, że panna Antonietta Wilson została powołana do Akademi Wojskowej. – powiedział wręczając list mojemu dziewczynki. Mama wybuchła płaczem a Antonietta nie wiedziałam co za soba zrobić rozglądła się nerwowo po zgromadzonych. Adam dodał coś o niewyobrażalnym zaszczycie i powiedział że ma dwie godziny aby się spakować i z nim wyjść.

* * *
Kilka godzin później Antonietta przytuliłiwszy się do rodziców  ostatni raz. Obraz jaki jej się utrwalił to zapłakana matka obejmowana przez ojca który udawał silnego.
Adam Cook odeskortoewała ją do pociągu. Weszła przez drzwi które jej wskazał.
Pociąg jechał przez cały kraj zabiera wszystkich rekrutw do Stolicy. Był to przyjemyn, schludny i nowoczesny pojazd.
Drzwi do więkrzości przedziałów były pootwierane. Siedzieli w nich albo nowo zrekrutowani ucznoiwe z innych Connexów oraz uczniowie któży wracali z obozu na Smotniej Wyspie. Minęła przedziął w którym siedzało czterych chłopaków, blondyn i rudowłosy prowadzili zawźiętą dyskusję a szatyn z bunetem ignorując ich grali w karty. Wszyscy wyglądali na rok starszych od niej.
Naprzeciw w przedziale siedział elegancko ubrany, wysoki, ciemnowłosy chłopak, był trzy może cztery lata od niej starszy. Słuchał muzyki. Podniusł na nią wzrok wojich niebieskich oczu.
- Nowa rekrutka? – uśmiechnął się ciepło ale za razem ze współczóciem.
- Tak
- Zgłosiłaś się?
- Nie wybrano mnie.
Chłopak popatrzył na mnią z unanieniem, nie popłakała się momi że zmuszono ją do opuszczenia domu.
- Powodzenie i witaj w akadenii, Buntowniczko.
- Dziękuję.
W jego przediale siedzał jeszcze blond chłopak który z czułością przyglądał się dziewczynie spioncej na siedzieniach po przeciwnej stronie.
Tony pozła dalej. W kolejnym przedziale siedziała dziewczyna w niebieskiej sykience w groszki. Miała długie czarne włosy i cynamonową cerą spojrzała na Antoniette dużymi brązowymi oczami.
- Mogę tu sięść? – spytała niepewnie.,
- Jaesne siadaj! - powiedziała z entuzjazmem
- Jestem Elenore Brawn. - uśmiechnęla się do niej.

- Tony Wilson.

2 komentarze:

  1. WOW TO JEST SUPER KOCHANA!
    Taka nie co dzienna tematyka... Nie wiem czemu, ale przypomniały mi się Igrzyska Śmierci. XD
    Już chcę rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny wstęp. Dobrze że Tony tak szybko zaprzyjaźniła się z Elle bo potem było by ciężko!! Ciekaw jestem co dalej ich czeka ;)

    OdpowiedzUsuń