czwartek, 21 marca 2013

Rozdzał 1: "Raz, dwa, trzy. Nie żyjesz"


Akademia była podzielona na dwa budynki. Mieszkalny i szkolny. Były to budowle o wyglądzie zamków z czerwonej cegły. Mieszkalny miał 4 piętra, na których uczniowie mieli wydzielone pokoje, nie liczą parteru były tam pokoje dla nauczycieli oraz stołówka. Mojemu rocznikowi przypadły pokoje na 4. piętrze wraz z klasą o rok starszą. Każde piętro miały zamieszkiwać dwa rocznik, czyli cztery klasy. Na jeden pokój przypadały dwie osoby.

Ja dostałam pokój z Eleonor, co mnie ucieszyło. Pokój nie był ogromny, ale ciasną klitka też nie był. Pomalowane na niebiesko ściany nadawały wnętrzu przyjemny nastrój. Po przeciwnych stronach stały dwa łóżka z ciemnego drewna, wydawały się być wygodne. Obok każdego z nich stała szafka nocna. Pod oknem (które znajdowało się naprzeciw drzwi) stał stolik z dwiema pufami. Zaraz za drzwiami po obu stronach stały dwie szafy w tym samym odcieniu co stolik, łóżka i szafki nocne. Po lewej stronie [którą zajęłam] znajdowały się drzwi do łazienki. Umywalka, półka, lustro, toaleta i prysznic. Oto całe jej wyposarzenie.
„I to ma być pokój w Akademii Wojskowej?” pomyślałam z nuta kpiny.
Podczas gdy moja współlokatorka zaczęła się natychmiast rozpakowywać ja rzuciłam moją torbę na podłogę obok szafy i sprawdziłam wygodę łóżka. Tak ja myślałam było wygodne.
- Nie rozpakujesz się? – spytała Elle siadając na łóżku obok swojej walizki.
- Pewnie kiedyś się rozpakuję. – wstałam i rzuciłam walizkę na moje łóżko. – Jak się tu dostałaś? – spytała gdy otworzyłam mój bagaż. Elenor się spięła.
- Nie odpowiadaj jak nie chcesz. – dodałam.
Właściwie do Akademii można było się albo dostać albo zostać wytypowanym. Zazwyczaj było pół na pół. Ja zostałam wytypowana. A jak było z Elle?
- Mój kochany tata uznał, że to będzie zaszczyt dla rodziny jeśli któreś z jego dzieci się dostanie do Akademii. Próbował z moim starszym rodzeństwem, ale się nie dostali. I nie wiem jakim cudem ja się dostała. – wyjaśniła mi – a ty?
- Jem sobie śniadanie a tu do kuchni wchodzi jakiś facet i zaczyna bredzić o zaszczycie. I musiałam. Zmuszono mnie. – uśmiecham się smutno.
Po tym jak każdy z pierwszej klasy się rozpakował oprowadzono nas po szkolnym budynku.
Doszłam do wniosku, że zginę z głodu bo się tu po prostu zgubię!
 
 
* * *
 
 
Wieczorem o 22 zgaszono światła. Ja jednak nie umiałam zasnąć. Było przed 23 gdy po cichu wstała by nie obudzić Elle. Ubrała trampki, bluzę i wyszłam z pokoju. Okazało się, że nikt nas nie pilnuje więc bez problemów wyślizgnęłam się z budynku. Nie maja tez monitoringu czyli nie było się czego obawiać.
Była to księżycowa noc. Szłam mokra trawą do ogrodzenia, w którym rano zauważyłam ledwo widoczna dziurę przysłonięta krzakiem. Szłam dalej. W nadziei że znajdę jakieś przyjemne miejsce. Oddalałam się coraz bardziej od Akademii gdy grunt zapadł mi się pod nogami. Dosłownie! I wpadłam do dziury!
To co uznałam za dziurę było w rzeczywistości drzwiami lub trafniej włazem do podziemnego tunelu. Drzwi, właz czy jakkolwiek by to nazwać zaraz się zamknęły.
No po prostu super!
Z kieszeni bluzy wyjęłam latarkę. Pierwsza zasada mojego kuzyna „zawsze miej przy sobie latarkę, no i śrubodzidę” [dzida zrobiona z śrubokrętu]. A właściwie to była jedyna zasada mojego kuzyna.
Oświetliłam tunel wysoki na jakieś 2 metry, szeroki na około 1,5 metra wymurowany, zimny i wilgotny. Zaczynał się w miejscu gdzie do niego wpadłam. Nie miałam wyjścia ruszyłam w jego głąb. Okazała się to krótka lecz hałaśliwa wyprawa. Echo odbijało moje kroki. U wylotu tunelu znajdowało się wyjście do większego pomieszczenia oświetlanego przez księżyc. Sądząc po wyglądzie były to ruiny teatru, wysokie na kilka może kilkanaście metrów. Tu i ówdzie bardzo zniszczone. Część dla widowni była okrągła wsparta 6 kolumnami. Na wprost przede mną znajdowała się scena, albo to co z niej zostało. Chodź zachował się czarny fortepian. Weszłam do środka. I zaraz poczułam jak ktoś zachodzi mnie od tyłu i obejmuje mnie jakby chciał skręcić mi kark.
- Raz, dwa, trzy. Nie żyjesz. – słyszę głos napastnika obok mojego lewego ucha, zaraz potem mnie puszcza.
- Ale żyję. – odpowiadam odwracając się.
- Bo nie chce cię zabić, Zaczęliby cię szukać znaleźliby moją kryjówkę. Nie dziękuję. – powiedział mierząc mnie wzrokiem. Napastnikiem okazał się chłopak na oko rok starszy i trochę wyższy ode mnie o krótko przystrzyżonych jasno brązowych włosach i szaroniebieskich oczach. Ruszył w stronę sceny a ja poszłam za nim.
- Na przyszłość sprawdzaj teren zanim gdzieś wejdziesz. Przynajmniej w Akademii. – doradził… no właśnie nie wiem kto…
- Dzięki za radę, skorzystam następnym razem. – powiedziałam z ironią.
- Czy ja wyczuwam nutę ironii?? – powiedział siadając na szerokiej ławce przed fortepianem.
Wzruszyłam ramionami.
- Siadaj. –  poklepał miejsce obok siebie. – Jestem Patrick Harris.
- Tony Wilson.
- Tony?
- Antonietta, ale wszyscy zawsze mówią na mnie Tony. – uśmiechęłam się lekko. - Mówiłeś, że to twoje kryjówka?
- Tak. Nie da się wytrzymać cały czas w Akademii i nie zwariować. Więc przychodzę czasem tu i zostaję na noc. – tłumaczy. – Przemyciłem tu koce, więc nie zamarzam. A pyzatym ktoś ‘zapomniał’ wyłączyć tu ogrzewanie. – wyjaśnił widząc moje pytające spojrzenie.
Potarłam ramiona.
- To gdzie masz te koce? – spytałam.
Pomogłam Patrickowi wyjąć dwa koce i poduszkę z ‘skrytki’ w podłodze. Natychmiast opatuliłam się jednym z nich i usiadłam przy kaloryferze. Patrick usiadł przy fortepianie i zaczął grać. Najpierw „Dla Elizy” a zaraz potem „Księżycową Sonatę” Ludvika van Beethoven ’a. Wsłuchiwałam się w każdy dźwięk i nawet nie wiem kiedy zasnęłam…
Patrick obudził mnie wczesnym rankiem i powiedział że trzeba wrócić. Byłam zbyt zaspana żeby zapamiętać jaką droga mnie prowadzi. Ale miałam poczucie, że mogę mu ufać tak jak Eleonor.

____

Nie przypominam sobie żebym kiedyś coś tak szypko pisała :O
Wybaczcie błędy :*
Do napisania
Charlie.

3 komentarze:

  1. Me gusta mucho, seniorita xD - Elle

    OdpowiedzUsuń
  2. Siet! Czy stwierdzenie, że jaram się jak Fretka Jeremiaszem nie będzie zbyt dziecinne jak na ten klimat? No bo tylko takie coś mi do głowy przychodzi po przeczytaniu tego!
    Super, od razu tak tajemniczo się tu zrobiło...
    Patrick to niezłe ciasteczko ;D
    Jestem wielce ciekawa następnego rozdziału kochana, więc pisz szybko bo skoczę z Radiostacji :P

    OdpowiedzUsuń
  3. O.Widzę że się rozkręcasz, młoda pani pisarko. Mhm, noc z nieznajomym, no kto by pomyślał. A jak się wytłumaczysz Elle? Pierwszy dzień przyjaźni i od razu tajemnicze zniknięcie... Zmierzam na podbój ciągu dalszego ;)

    OdpowiedzUsuń