piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 4: "Zatańcz zemną"

Akcji jest mało. No ale zanedługo to się zmieni :D
___________
 
W poniedziałek na pierwszych dwóch lekcjach miałam Edukację i Praktykę Strzelecką. Za dwie minuty ósma weszłyśmy z Elle do klasy na drugim piętrze z numerem 2.07 i usiadłyśmy w drugiej ławce pod oknem. Plakaty na ścianach pokazywały mechanizmy różnego rodzaju broni. Byłam gotowa na kolejny cało godzinny wykład o historii i rodzajach broni. Cała moja 16 osobowa klasa była na miejscu jeszcze przed dzwonkiem. Co było spotykane tyko przed tę lekcją. Równo z dzwonkiem do szali wszedł nasz nauczyciel Gideon Lukas, wysoki siwiejący szatyn o piwnych oczach.
- Dzień Dobry uczniowie. – powiedział stając obok biurka. Nikt mu nie odpowiedział, więc zrobił zrezygnowaną minę i ciągnął dalej: - W związku z niedawnymi zamachami terrorystycznymi niejakiego Dereck’a nie będzie dziś wykładu. Tylko lekcja praktyczna, więc zbieramy się na strzelnicę. – oznajmił spokojnie.
- Jeeee!!! – tym razem cała klasa 7a zareagowała entuzjastycznie. Kilka minut później byliśmy już w szkolnej piwnicy, w której mieści się strzelnica. Przy wejściu każdy otrzymał okulary, słuchawki, AK-47 i trzy magazynki. Każdy z nas zajął jedno z 17 stanowisk. Przez godzinę byliśmy pouczani przez Gideona jak trzymać broń, jak ją szybko przeładować, jak celować, aby trafiać celniej. Na drugiej godzinie mieliśmy powtórkę z rozrywki tyle, że z bronią mniejszego kalibru. Moja klasa lubiła te lekcje, więc nawet nie zauważyliśmy, kiedy się skończyła. Marudząc i ociągając się poszliśmy na pierwsze piętro na chemię, Bruce miała akurat dyżur. Stałyśmy z Elle gadając o różnych ważny i mniej ważnych sprawach, kiedy nadszedł Jim. Kiedy mijali się z Bruce’em można było wyczuć napięcie [niewielkie w porównaniu do spotkaniach Patrick i Bruce].
- Cześć Jim.– przywitała go Elle.
- Cześć, obiło nam się o uszy, znaczy się mi i Patrick’owi, że idziecie w weekend kupić sukienki na bal. – wyjawił poważnym tonem.
- Wieści szybko się rozchodzą. – skomentowałam.
- Nie prawdaż? – dodał James z nutą ironii. – Ale nie o tym chciałem. Przyszedłem się spytać czy możemy iść z wami?
- MożeMY? Od kiedy ciebie jest dwóch? – doczepiła się Elenor.
- Oj, w sensie ja i Patrick. – sprostował James.
- Czy mogę się wtrącić? – Bruce stanął obok naszej trójki z uśmieszkiem.
James chciał odmówić mu pozwolenia lecz zręcznie go ubiegłyśmy.
- Jasne Bruce. – uśmiechnęła się Elle
- Dobra rada zawsze spoko. – dodałam.
- Uważam, że powinni iść. – popatrzyłam na niego pytająco. – będzie wam łatwiej dobrać im krawat i koszulę pod kolor sukienki. – powiedział.
- A skąd ty takie rzeczy wiesz? – zdziwiła się Elenor.
- Byłem na paru balach i zawsze było o to marudzenie.
- W sumie racja. – stwierdziłam – A gdzie jest Patrick?
- Na sztukach walki mieliśmy walki miecze. No i go mim niechcący przeciąłem. – powiedział Jim zmieszany.
- Jak? Co? I co z nim? – pytam przejęta. Kątem oka zauważyłam jak Bruce przewrócił oczami.
- Nic mu nie jest, ma tylko 2-3 centymetrową ranę na wierzchu dłoni. Siedzi u pana Moor’a, który mu to bandażuje. Chciałem zostać, ale mnie wygonił. – zakończył James.
- Oj biedny Patrick. – przyznałam
Zadzwonił dzwonek i Jim udał się na swoją lekcję.
- Czyli idziesz na bal z Patrick’em? – upewniał się Bruce.
- Tak. Zazdrosny? –zdziwiłam się.
- Tak. – powiedział. – A zwłaszcza dla tego, że ja cię nawet nie mogę zaprosić.
Nie dążyłam mu odpowiedzieć, ponieważ zjawił się pan Pietro i oznajmił, że mamy z nim zastępstwo, ponieważ pani Collins się rozchorowała. Ucieszyliśmy się, ponieważ mieliśmy mieć sprawdzian.
- W związku z tym, iż spadł pierwszy śnieg i trzeba odśnieżyć bramę możecie wybrać: albo odśnieżacie albo macie sprawdzian z chemii. – Wyglądał na dumnego ze swojego szantażu a zwłaszcza, gdy zgodziliśmy się na odśnieżanie.
Jak nie trudno było przewidzieć moja wspaniała klasa, gdy była już na dworze postanowiła olać sprawę i robiliśmy wszystko oprócz odśnieżania. Po 15 minutach bezskutecznego zmuszania nas do pracy pan Pietro zrezygnował i sam to odśnieżył.
Kiedy wróciliśmy do szkoły przysyła nasza wychowawczyni, niska blondynka pani Bell.
- O Boże! Aleksandrze, co ci się stało? – spytała zobaczywszy zdyszanego i czerwonego pana Pietro.
- A nic. Odśnieżałem… - powiedział zrezygnowany i znikł w korytarzu.
- A, moi drodzy jest informacja. W związku z nadchodzącym balem przez następne kilka tygodni będziecie mieć dwa razy w tygodniu lekcje tańca. – przez klasę przeszedł szmer śmiechu. – nie hahahah tylko zaczynacie dzisiaj.

 

* * *

 

Gdy dotarliśmy pod salę gimnastyczną stała tam 8b. Byliśmy klasami dobrze dogadującymi się toteż Dyrekcja Akademii bardzo lubiła łączyć nam zajęcia.
Pobiegł do mnie Patrick porwał do tańca. Czułam jego rękę na tali i druga [zabandażowaną] trzymał moją dłoń.
- Czegoś ty się naćpał? – spytałam śmiejąc się.
Okręcił mnie wokół osi i przyciągnął do siebie tak blisko, że nasze nosy dzieliły tylko centymetry. Poczułam jak moje policzki zaczynają płonąć. Spojrzałam w jego szaroniebieskie oczy.
- O panie Harris, widzę, że panu lekcje są już niepotrzebne. – Ironiczny głos Bruce sprawił, że natychmiast odskoczyliśmy od siebie.
- Zawsze warto się sprawdzić czy nie trzeba się czegoś douczyć. – powiedział spoglądając na Bruce. Miałam wrażenia, że jakby się wzięło nóż można by było ciąć powietrze między nimi.
- Ale z taką partnerką się nie dziwię, że tak dobrze panu szło. – dodał patrząc na mnie.
Czułam, że moje policzki dawno już przybrały barwę nos Rudolfa.
- 7a i 8b zapraszam na salę. – krzyknął Bruce, aby wszyscy go słyszeli.
W wielkim zamieszaniu wgramoliliśmy się do sali, usiedliśmy na podłodze. Siedziałam między Patrickiem a Elle. Za chwilę miałam się zacząć uczyć sztandarowego tańca Akademii a Bruce kazał nam się dobrać w mieszane pary i zaczął marudzić o zasadach na jego zajęciach, więc zaczęłam słuchać muzyki. Zaczęła się właśnie trzecia piosenka, gdy ktoś wyrwał mi słuchawkę z ucha. Już chciałam zbulwersować się na Elle lub Patrick’a gdy zobaczyłam, że to Bruce
- Panno Wilson, jaka piosenka jest na tyle interesująca, aby słuchać jej nie mnie? – Powiedział. Przez tłumek na sali przeszedł ogólny chichot. Sprawdził, co słuchałam i po chwili dodał: - na da się do tego zatańczyć. Proszę zemną panno Wilson.
Spojrzałam błagalnie na Elle, ale ona oparła głowę na ramieniu Jim’a i tylko się uśmiechnęła. Gdy doszłam na środek sali usłyszałam dzięki „Give Me Love”.
- A więc. Dla tych, co moim, iż chodzą do Akademii 7-8 lat nie wiedzą jak się to tańczy wyjaśnienie. Panno Wilson, wie pani jak się to tańczy? – spytał Bruce.
- Tak, panie Owen. – Odpowiedziałam stając naprzeciwko niego.
- Najpierw prawa ręka do góry. – zaczął Bruce. Unieśliśmy ręce na jedną wysokość. Nasze dłonie ledwo się stykały a mimo to czułam ciepłotę jego ręki. - obrób o 180º zmiana ręki i to samo. Obie ręce przed sobą do góry i krok do siebie. - Spojrzałam w górę w jego niebieskie oczy. - Krok w tył. - Obrócił mnie wokół własnej osi. Położył mi dłoń na mojej tali drugą chwycił rękę. - Krok w lewo, i następny, i następny. Obrót. I Koniec. To nie trudne. Prawda? – podsumował.
Podeszłam do Patrick’a
- Pięknie tańczysz. – powiedział.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się.
- No to teraz tańczycie to w parach. – dodał Bruce.
- Zatańczysz? – spytał Patrick. Poczułam, że coś mi się przewróciło w żołdaku. Spojrzałam w bok Elle już tańczyła w objęciach James’a
- Jasne. – uśmiechnęłam się.
______
Wybaczcie błędy.
Do następnego
Charlie

2 komentarze:

  1. aaaaa! Wspominalam jak bardzo uwielbiam to opowiadanie?! Ja prdl Bruce !! Agdkakjkjfiakhd MY FEELS!! Pietro wymiata xddd fuck yeah james martin is here xdd
    "odsniezalem..." Lol i am dead xdd

    OdpowiedzUsuń
  2. Nonono widzę że ci jednak bliżej do Patricka ;) nie zepsuj tego. Bruce zazdrosny hahaha. Elle już wyłowiłą Jima, a ty na co czekasz?? lekcje tańca z Brucem = przewalone... nie mogę się doczekać balu. ;))

    OdpowiedzUsuń