wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 3: "Bo prawda jest moja"

Gdy wróciłam do Akademii byłam kompletnie przemoczona, więc natychmiast poszłam się przebrać i wysuszyć włosy.
Kiedy byłam już przebrana i sucha poszłam do szpital. Weszłam do przybudówki, nie była wielkich rozmiarów. Mieściła jedną sale operacyjną i dwie sale dla chorych. Weszłam na jedną z nich, stało tam 10 łóżek w dwóch rzędach z czego tylko trzy były zajęte. Najbliżej drzwi spała rudowłosa dziewczyna, Naomi, chyba z 6 klasy z bandażem na głowie. Naprzeciw Elenor leżała blondyny o bladej cerze jeśli się nie mylę jest to Lucy i chodzi do 4 klasy. Elle siedział na łóżku czytając książkę, co mnie nie zdziwiło.
- Cześć Elle. – przywitałam przyjaciółkę i usiadłam w logach jej łóżka blondynka spojrzała na mnie, przewróciła oczami i wróciła do wpatrywania się w sufit. – Skąd masz książkę?
- Cześć Tony – Elenor odłożyła książkę na szafkę nocną. – A Jim ją przyniósł jak do mnie przyszedł. – powiedziała starając się ukryć rozpierającą ją radość.
- Przyszedł do ciebie. – powtórzyłam rzeczowym tonem. – Dobra, mów co się stało bo zaraz pękniesz z radości! – szturcham ją.
- Jim zaprosił mnie na bal! – zapiszczała. Zaczęłam się cieszyć razem z nią.
- Gratuluje. – przytuliłam ją.
- Ty tez pójdziesz?
- O, nie. Pewnie to oleję. Chyba, że mnie ktoś zaprosi. – wzruszyłam ramionami.
- Serio?
- Nie pójdę na bal tylko po to by zatańczyć z Bruce'm.
W wielkich oczach Elle było wiele radości, już otworzyła usta by coś powiedzieć, gdy drzwi od sali się otworzyły. Wszedł pan Moore. Niski, siwy mężczyzna z wąsem.
- Dobra. – klasnął w dłonie, aby zwrócić na siebie uwagę - Koniec wizyt. – spojrzał na mnie lodowatym obojętnym wzrokiem za niedopasowanych okularów. – Dowiedzenia.
- Pa. Elle. Odbiorę ci jutro. – mówię – Dowiedzenia panie Moore. – dodałam i wyszłam.


 

* * *

 
Dochodziła 22 siedziałam na parapecie wyglądając przez okno. Obserwowałam teren Akademii, czyli: ogród [tzw. róże pana Dizzy parę drzew i trochę trawy], boisko, tor przeszkód a obok niego kawałek trawy z bunkrem, a za płotem, na prawo pustkowie w oddali tlił się zarys zapominanych ruin, na lewo budząca się do nocnego życia Stolica.
- Antonietto. – usłyszałam surowy głos w drzwiach. – do łóżka.
Nigdy nie lubiłam jak ktokolwiek mówił na mnie Antoniett.
Przewróciłam oczami zeszłam z zimnego parapetu i zamknęłam drzwi. Bez Elle pokój był pusty i cichy. Po wyłączeniu światła weszłam się trochę pogrzać pod kołdrą, a żeby mi się nie nudziło zaczęłam czytać książkę.
Zegar na ścianie wskazywał 22:40, więc postanowiłam się zebrać. Po ubraniu butów i bluzy wymknęłam się po cichu na korytarz. Tliła się tam ściana lampka. Zeszłam schodami na pierwsze piętro i weszłam na taras. Wolałam nie ryzykować gdyż na parterze czasem się ktoś kręci. Taras był duży stało tam sześć drewnianych stołów, z czego połowa pod parasolami i około 25 krzeseł. Podeszłam do balustrady od ziemi dzieliło jakieś 3 metry. Z racji tego iż taras był nad stołówką nikt mnie nie widział. Przekradłam się przez ogród do dziury w płocie, która ktoś raz bezczelnie próbował naprawić ale ja zrobiłam ją na nowo. O dziwo wszyscy o niej zapomnieli. Zresztą do kiedy korupcja szerzy się w Stolicy nasza szkoła jest Akademią Wojskową bardziej z nazwy niż z tego co robią.
Dotarłam do miejsca gdzie znajduję się właz do tunelu i bezszelestnie weszłam do środka. Nauczyłam się już bezdźwięcznie poruszać po tym tunelu. Gdy uszłam kawałek do moich uszu doszła muzyka. Nie byłam pewna co to za melodia ale wiedziałam, że gra ją Patrick. Zanim doszłam do wylotu tunelu wiedziałam już co to jest. „Requiem dla snu” [ang. Requiem for dream] była to moja ulubiona melodia, więc aby mu nie przerywać stanęłam i słuchałam. Gdy skończył weszłam do środka. Ruiny teatru robiły na mnie wrażenie zawsze jak tu wychodziłam. Patrick siedział przy zamkniętym fortepianie i opierał się o niego łokciami. Na instrumencie stała lampka dająca dość dobre światło.
- Cześć Patrick. – przywitałam go.
- Cześć Tony. – odwrócił się w moją stronę z uśmiechem.
- Co cię dziś sprowadza? – spytałam opatulając się jednym z koccy, który leżał na scenie.
- A, spać nie umiałem, no i pomyślałem, że skoro Elle jest w szpitalu ty przyjdziesz tu.
Ziewnęłam siadając przy ciepłym kaloryferze.
- Patrick… - zaczęłam zamykając oczy - opowiedz coś o swoich rodzicach. – poprosiłam.
- Mówiłem ci już kiedyś. – opowiedział wymijająco. Spojrzałam na niego i czekałam aż mi to jeszcze raz powie. – Zginęli w wypadku samochodowym. – popatrzył na swoje buty.
- Dlaczego kłamiesz? – pytam spokojnie ponownie zamykając oczy.
- Co? – zdziwił się.
- Oj, Patrick. Wiem, kiedy kłamiesz. A to już w ogóle widać. Aż dziw, że reszta ci w to wierzy, więc czemu nie powiesz prawdy? – na jego twarzy malowało się przerażenie.
- Bo prawda jest moja. – spojrzał na mnie w jego szaroniebieskic oczach czaiła się jakaś stanowczość i surowość, której nie widziałam wcześniej. Postanowiła nie drożyć tematu.

Nie zauważyłam nigdzie poduszki, więc bez zbędnych pytań i ceregieli położyłam głowę na biodrze Patrick, który siedział idealnie, aby zostać moją poduszką.
- Wygodnie ci? – spytał z nutą ironii w głosie.
- Bardzo wygodnie. – odpowiedziałam ignorują jego ironiczny ton. Patrick zachichotał i zaczął się nerwowo bawić moimi włosami. – Ucieknę kiedyś stąd. – powiedziałam rozmarzona.
- Jak to? – zdziwił się.
- Po prostu. Wrócę do domu. Może już wkrótce. – odpowiadam poważnym tonem.
- Ty to tak poważnie? – dopytuje się.
- Tak całkowicie poważnie. – mówiłam sennym głosem.
- A co z Elle, ze mną, Jimem! – Patrick niema krzyczał.
- Mówiłam Elle o tym.
- I co?
- Nie wierzy mi. – wzruszam ramionami.
- To szalone… - stwierdził - … ale ci pomogę. – dopowiedział.
- Dziękuję. – uśmiecham się do niego ciepło
- Tony?
- Tak? – powiedziałam i zrobiłam minę godnego słuchacza.
- Czyy… yyy… no… pójdziesz… ze… zemną na… bal czy pójdziesz. – wydusił to z siebie, ja spojrzałam na niego zdziwiona a on natychmiast zostawił w spokoju moje włosy. – zapomnij o tym. – dodał.
- Dobra, skoro nalegasz. Ale wiesz nawiasem mówiąc chciałam się zgodzić. – znowu zamknęłam oczy i wygodnie ułożyłam się po kocem.
- Tony… - zaczął znowu.
- Tak.
- Pójdziesz ze mną na bal?
- Tak. – odpowiedziałam. Chwilę później ziewnęła i zasnęłam.

 
 
* * *

 
W nocy czyli tak około 6 trzeba było wstać i iść z powrotem do Akademii. Patrick szedł ze mną aż do drzwi mojego pokoju. Nie miał innej opcji mieszkał naprzeciwko. W związku z tym, iż była jeszcze noc [6:30] postanowiłam się jeszcze położyć spać. Obudziłam się kwadrans po ósmej i przed dziewiątą byłam gotowa, aby iść po Elenor. Poszłam sama, bo okazało się, iż klasa 8b ma dziś dodatkowe zajęcia na poligonie [czytaj: tor przeszkód i kawałek łąki z bunkrem pośrodku], więc ani Jim ani Patrick nie mogli mi towarzyszyć. Gdy dotarłam do szpitala zobaczyłam, że Elle kłóci się o coś z panem Moor’em.
-Dlaczego nie mogę wyjść! - Elenor siliła się na spokój co jej średnio wychodziło.
- Panno Brown nie mogę wypuszczać pacjentów samych. Ktoś musi po nich przyjść. – odpowiedział. – o widzi pani już ktoś przyszedł.
- Cześć Elle. Dzień Dobry pani Moor. – powiedziałam podchodząc bliżej.
- Idę po wypis. – mruknął pod nosem doktor i poszedł.
- Tony! Wybawienie moje! –przywitała mnie radośnie Elle
- Wiem. – uśmiechnęłam się. – Co ty na zakupy w przyszłą sobotę?
- O! to coś nowego, że ty proponujesz zakupy. Co się stało? – spytał podejrzliwie.
- Co się stało? Bal jest za miesiąc!. – odpowiedziałam.
Elle dobrze wiedziała gdzie przepadam na niektóre noce, lecz tak długo jak się znamy nigdy nie chciała tam iść. Opowiedziałam jej po krótce, że Patrick mnie zaprosił na bal. Trzeba było przerwać rozmowę gdyż nadszedł pan Moor z wypisem, który oddał Elle i mogłyśmy iść.
- A słyszałaś, że jakiś skazany za zabójstwo – podkreśliła bardzo to słowo – absolwent Akademii uciekła z więzienia! – powiedziała Elenor przejęta.
- Jak on się nazywał? – dopytywałam się. Bo nie dopuszczałam do siebie rozwiązania, które zrodziło mi się w głowie przed sekundą.
- Nie paniętami. Chyba miał imię na A. Alec. Nie. Adrian. Tym bardziej nie. Anthony. Niee.
- Adam Cook – powiedziała powoli.
- Tak. On! A co z nim nie tak?

Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy.
- On przyszedł wtedy i powiedział mi, że zostałam tu przyjęta. – Takie nic, ale za to go nienawidziłam. Został skazany na dożywocie za zabicie prezydenta. On twierdził, że jest niewinny.

Nie musiałyśmy wałkować tego tematu gdyż w tym monecie do naszych uszu dobiegła nas melodia grana na skrzypiec. Razem z Elle bardzo lubiłyśmy dźwięk skrzypiec, więc postanowiłyśmy zlokalizować grajka. Nie wiem, kto w akademii, oprócz Jamesa, gra na skrzypcach. No, ale cóż Patrick też nie chwiali się, że umie grać na pianinie.
Podeszłyśmy do drzwi, z których dobiegały dźwięki. Na szczęście były otwarte.
Na oparciu krzesła wisiała marynarka. Skrzypek ubrany był w resztę garnituru [łącznie z kamizelką] ale bez krawatu.
- Bruce? – w chwili, gdy przestał grać zorientowałam się, że powiedziałam to na głos.
- Cześć Tony. Cześć Elenor. – przywitał nas ciepłym uśmiechem.
- Nie chwaliłeś się nigdy, że umiesz grać na skrzypcach. – powiedziałam z wyrzutem.
- A ty, że grasz na pianinie. – odbił piłeczką.
- A tam jeden utwór i wielkie mi halo! – oburzyłam się. Pan Dizzy zmusił mnie do zagrania i akurat wtedy wszedł Bruce. Idealne wyczucie czasu, co nie?
- Może wejdziecie coś zjeść. Bo wyglądacie jakbyście były bez śniadania.
Była to prawda. Elle marudziła, że dziś nie dostała już szpitalnego śniadania a mi się po prostu nie chciało iść na stołówkę. Więc ochoczo weszłyśmy do pokoju Bruce’a na zaproponowany przez niego posiłek.

_____________________________
Przepraszam za wszstkie błędy.
Do następnego
Charlie :*

6 komentarzy:

  1. Przestan robić z bruce idealnego mężczyznę bo sie zacznę e nim podkochiwac xdd

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne, cudne, cudne!
    Patrick tak słodko się jąkał jak ją zapraszał ^^ normalnie jak Harry kiedy zapraszał Cho na Bal Bożonarodzeniowy... Stop. za dużo Pottera przez święta oglądałam XD
    Taki miły prezent tuż przed powrotem do szarej rzeczywistości. <3
    Weny życzę kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + Zostałaś nominowana u mnie w Liebster Award :) Szczegóły tutaj: http://storyoflife-joan.blogspot.com/2013/04/liebster-award.html

      Usuń
    2. Oj jak się Bruce dowie że nie idziesz z nim na bal to się wkurzy. Jak go zobaczę wkurzonego to ci powiem czy to odpowiedni dla ciebie facet ;) Szacun dla Patricka. Ale mogłaś mu nie pomagać w ponawianiu pytania ! ;) A Elle na balu skręci drugą kostkę (intuicja) xD
      Czekam na dalszy ciąg z utęsknieniem...

      Usuń
    3. a wiesz co mi mówi moja intuicja ?? To że nie pozyjrsz długo xdd

      Usuń